Na samym początku, chciałabym podkreślić że to JARAEL a nie SELENA uratowała Ahoskę. Taki mały błąd podczas pisania za który bardzo przepraszam!
-W gabinecie Senator Adoni Skieri-
Wszyscy weszli do gabinetu, w którym znajdowały się służki oraz dwie inne kobiety. Rozmawiały ze sobą. Jedna z nich zapewne pani senator bo, miała na sobie białą sukienkę i ładne, spięte włosy w dość wysokiego kucyka, siedziała w fotelu, przy biurku. Druga stała za biórkiem, opierając się rękoma o blat. Wyglądała na jakieś 23 lata. Miała długie, rude włosy. Była ubrana w czarną bluzkę z ramiączkami, na biodrach miała czarny skórzany pasek, na którym miała zaczepiony miecz świetlny. Na nogach miała długie czarne, również obcisłe, spodnie.
-Witam, panią Senator -powiedział i ukłonił się lekko Leon. Kiedy kobieta z rudymi włosami, odsunęła się na bok, na ich twarze padły ciepłe promyki słońca.
-Witam, Leonie. Co Cię do mnie sprowadza? -spytała wstając z krzesła. Jej oczy były bardzo niebieskie, a uśmiech, taki ciepły, miły i przyjemny.
-To są Jedi z Courusant. -wskazał na nich ręką. -chcą naszej pomocy. -odsłonił do końca ich twarze.
-Zatem, słucham. -podeszła bliżej nich i złączyła ręce z tyłu. Na przód wysunął się Anakin.
-Separatyści od jakiegoś czasu, atakują Courusant. Przez nich umarło już dziewięciu Jedi. Są to krótkie ataki, ale bardzo silne. -skończył.
-Niestety zawsze, wracają z silniejszą siłą. Nie damy rady dłużej chronić się sami. Mistrz Yoda, prosi Was o pomoc. -wtrącił Obiwan.
-Hm... niezbyt ciekawa sytuacja. -podparła ręką brodę.
-Jeśli pokonają nas, jest duża szansa że zaatakują też inne planety. Być może nawet tę. -dodała Tano.
-Racja. A co z senator Padme? Czy została ofiarą, zamachu? -spytała senator. Padme to jej przyjaciółka, siostra. Nie poradziła by sobie ze stratą, tak bliskiej jej osoby.
-Na szczęście nie. -odparł Skywalker.
-Jak dobrze. -ulżyło jej. -dobrze jeszcze to przemyślę.
-Bylibyśmy bardzo wdzięczni. -powiedział Kenobi, kładąc rękę na sercu.
-Tak w ogóle, poznaliście się już z Jarael i Seleną? -udała się w stronę kobiety, z którą rozmawiała niedawno.
-Oczywiście. Zaimponowały nam swoją walką. -włączyła się do rozmowy Ayla.
-Tak? Która tym razem, wygrała Leon? -powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Jarael. Jak zawsze. -odwzajemnił uśmiech.
-No tak, wcieliła się w swojego ojca. -przerwała na chwilę. -pozwólcie że, przedstawię Wam Luklarę. -wskazała na nią ręką, a ona podeszła do nich.
-Witam, miło mi poznać. -powiedziała. Każdy posłał jej ciepły uśmiech. Po przedstawieniu Luklary, do sali wpadły Jarael i Selena. Mało brakowało, a wpadły by na grupę Jedi przy wejściu.
-Jarael... -spojrzała Adonia na dwie dziewczyny, które nadal zachowywały się jak małe dzieci.
-Tak, pani senator? -odparła z uśmiechem. Za nią stała jej przyjaciółka.
-Chyba nie wypada tak wpadać do mojego gabinetu, i to jeszcze przy gościach. Prawda? -posłała im lekko rozbawiony, ale nadal poważny wzrok.
-Ona zabrała mi miecz. -powiedziała Selena. W tym czasie Jarael, mocą przypięła jej mocą, powoli miecz do pasa.
-Jak to możliwe, skoro masz go przy pasie? -spojrzała się na nią z irytacją. Ona również spojrzała na swój pas.
-Jeszcze Ci się za to odwdzięczę Jarael. -szepnęła do przyjaciółki, która tłumiła w sobie śmiech.
-No dobrze. Mam nadzieję że zatrzymacie się u nas na jakiś czas. -powiedziała z nadzieją.
-Tak długo, jak będzie trzeba. -powiedziała Secura.
-To dobrze. Zaraz pokoje będą gotowe. -skinęła głową w stronę służek. -W tym czasie, może chcecie się przejść po ogrodzie? -spytała pokazując ręką na okno, za którym było widać przepiękny ogród.
-Z wielką chęcią. -zgodziła się Ahsoka.
-To może dziewczyny Was oprowadzą? -wskazała ręką (znowu) na Arkanianki. Miny dziewczyn, mówiły same za siebie. Chciały zostać na naradzie, w sprawie pomocy Jedi z Courusant. Niestety zawsze ich wyganiali. Czuły się okropnie. Przecież też były Jedi. To było niesprawiedliwe według nich.
-No dobrze. -odpowiedziały w tym samym momencie. -Chodźcie. -sytuacja znowu się powtórzyła.
-W ogrodzie-
Cała szóstka szła prze długą, pięknął, pachnącą kwiatami aleję. Po lewej były storczyki, róże i bratki. Po prawej zaś mur pokryty zielonym bluszczem z kwiatami. Ogród był przepiękny! Nigdy nie widzieli aż tak pięknego widoku. Na tle nieba widniał zachód słońca, a nad nim dwa księżyce. Niebo stawało się coraz bardziej ciemne. Powoli zapadał mrok.
-Nie powinniśmy już wracać? - spytał z niepokojem Obiwan. -zrobiło się ciemno. Nie wiem czy powinniśmy przebywać poza pałacem po zmroku.
-Spokojnie jeszcze kawałek. Nie zobaczyliście najlepszego. -odparła Selena.
-Często przebywamy tu po zmroku. Jest tu piękniej, niż za dnia. -dodała Jarael.
-Jak przecież nic już prawie nie widać? -spytał zdziwiony Anakin.
-Spokojnie. Czy Jedi nie powinni być cierpliwi? -spytała go Arkanianka. Obiwan popatrzył na niego z wzrokiem, potwierdzający słowa Jarael.
-Właśnie mistrzu... czy nie tego mnie właśnie uczysz? -spytała Ahsoka, ze swoim uśmieszkiem.
-Uczę, ale douczyć nie mogę. -odgryzł się jej. Szli tak jeszcze jakieś trzy minuty. W końcu zatrzymali się na końcu pięknej alejki. Właściwie nic już nie było widać.
-Już jesteśmy. -oznajmiła Selena. Wszyscy popatrzyli się na nie zdziwionym wzrokiem.
-Jak to? Przecież tu nic nie ma. -stwierdziła zdziwiona Ayla.
-Nie? -spytała zdziwiona Jarael. -popatrzcie. -podeszła do rośliny ledwo widocznej dla ich oczu. Dotknęła jej i roślina zaświeciła się. Wszystkim ten widok, zawarł dech w piersiach.
-To rośliny, charakteryzujące Kamino. Nikt o nich nie może wiedzieć. -powiedziała Selena. Pobiegła za Jarael na pole dotykając roślin. Wszystkie liście się zaświeciły. To był piękny widok. Wszyscy ruszyli za dziewczynami. Po paru minutach wszystkie rośliny pięknie świeciły, i rozjaśniły noc.
Po piętnastu minutach zabawy, Jarael oznajmiła że czas już wracać do pałacu. Wszyscy niechętnie przerwali zabawę. Nawet Kenobi który zgrywał takiego poważnego. Skierowali się w stronę alejki którą szli. Na przodzie szły Arkanianki, a za nimi, cała reszta. Kiedy byli już w połowie drogi, obie dziewczyny, Jarael i Selena, zatrzymały się i włączyły miecze.
-Co się dzieje? -spytał zaniepokojona Secura.
-Macie się nie ruszać. -powiedziała cicho Jarael. -Selena, ty bierzesz po prawej a ja po lewej. -rozkazała przyjaciółce. Nagle znikąd pojawiły się jakieś dziwne stwory. Niby zwierzęta, niby potwory. Nigdy czegoś takiego nie widzieli. Miały może z 1,5 metra, potężne łapy, czerwone oczy, ostre zęby, czarne futro miejscami łyse, ostre, duże pazury i długie ogony. Wyglądały strasznie. Czwórka miała nadzieję że Arkanianki będą ich chronić, aż tu nieoczekiwanie... zgasiły miecze. Wszyscy tak bardzo się zdziwili, że aż otworzyli buzię. Podniosły rękę na przeciwko zwierząt, jakby rzucały im wyzwanie. Biło od nich lekkie światło i zaczął wiać wiatr. Kiedy otworzyły oczy, były białe. Nie było widać ich tęczówek. Stwory zaczęły jakby mruczeć, warczeć. Nie mogli rozróżnić. Zaczęły się dziwnie zachowywać. Dokładniej drżeć. Wyglądało to jakby ktoś miał nad nimi kontrolę, a one próbowały się powstrzymać od wykonania rozkazu. W końcu zmęczone walką zwierzęta, padły na ziemię nieprzytomne. Arkanianki opuściły ręce. Odwróciły się i popchnęły mocą, swoich towarzyszy których oprowadzały. Nie wiedzieli co One robią. Kiedy znajdowali się pięć metrów dalej. Zobaczyli zbliżające się do nich zwierzęta. Te same które padły przed chwilą na ziemię. Włączyli miecze świetlne i przyszykowali się do obrony. Dziewczyny widząc całe zajście wykonały bardzo ładne salto i wylądowały między Jedi, a zwierzętami. Dzikich stworów zebrało się coraz więcej.
-Jarael, przyszła cała watacha! Co robimy?! Jest ich za dużo! -krzyknęła Selena do swojej przyjaciółki która stała dwa metry dalej. Nie mogły ''zmusić'' ich do posłuszeństwa ponieważ, było ich za dużo. Czuły że jeśli stanie się coś ich podopiecznych, oberwą za to surowo.
-Nie mam pojęcia! Musimy trzymać je zdala od nich! -spojrzała kontem oka na swoich ''turystów''
-Ale jak?! -krzyknęła Selena odpychając mocą jednego zwierza dziesięć metrów dalej.
-Mam pomysł! Musicie się tam ukryć! -zwróciła się do przyjaciółki i całej reszty. Czwórka Jedi posłusznie wykonała zadanie, ale jej przyjaciółka została przy niej.
-A ty?! -krzyknęła.
-O mnie się nie martw! -odkrzyknęła jej.
-Nie zostawię Cię! -ciągle stała przy swoim Selena. W końcu Jarael sama wepchnęła ją do schowka, obrywając pazurami zwierza ponieważ, odwróciła swoją uwagę. Jęknęła z bólu. Stanęła szeroko na nogach. Wyciągnęła obie ręce do przodu. Znowu zawiał wiatr, ale o wiele silniejszy niż przedtem. Zaczęło bić od niej światło, też o wiele silniejsze. Jej oczy zabłysły białym światłem. Cała wataha zwierząt, stanęła bez ruchu. Zaczęły stawiać się jej. Zacisnęła dłonie. Zwierzęta nie mogły już dłużej wytrzymać. Upadły na ziemię '' kłaniając'' się jej.
Wszyscy siedzieli w schowku, skuleni. Nie wiedzieli co się dzieje. Kiedy wichura przestała trząść budką, wyszli z niej. Zobaczyli nie przytomnął Jarael .
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Napisałabym więcej, ale nie napisałam bo pod koniec zaczęła boleć mnie głowa...
Wiecie,,, za dużo czasu przed komputerem.
W ogóle boli mnie cała klatka piersiowa, nie wiem dlaczego ale cóż... życie.
Także wiecie. Jeszcze tylko jutro i mam ferie! Jej! Postaram się dawać więcej rozdziałów.
Chciałabym wiedzieć czy zaciekawiła Was ta cała historia.
Nawalili mi jeszcze tych sprawdzianów i lekcji na ten tydzień że chyba się powieszę.
Mam jeszcze zrobić projekt z grupą, którą przydzieliła mi moja pani. Właściwie nie projekt tylko plakat.
Mam też przeczytać lekturę. (której nawet nie wypożyczyłam ops)
Teraz kończę bo muszę... odrobić lekcje na jutro... ach... Zycie.. Po prostu życie...
Dedyk dla Ashary (jeśli w ogóle mnie czyta) o
Emily Tano
i Eiry Tano!
NMBYW!
Czy tylko mnie śmieszy to że we trzy mamy na nazwisko Tano. No cóż moje siostrzyczki. Dzięki za dedyk. Może głupio to zabrzmi ale jak przeczytałam zdanie O mnie się nie martw to mi się skojarzyło z tą piosenką i zaczęłam śpiewać... no dobra już się opanowałam. Zazdroszczę feri moje właśnie dobiegają końca i w poniedziałek do szkoły... Będę płakać :( No dobra już się ogarnęłam rozdzialik bardzo bardzo fajny. Niecierpliwie czekam na kolejny. Zazdroszczę ci bo umiesz pisać opisy bo moje to nie można nazwać opisami. Oj ale się rozpisałam no dobra już kończę.
OdpowiedzUsuńNMBZT i zapraszam do mnie
Tak, trzy Tano, mnie też to śmieszy. Dzięki za dedyk. Fajny rozdział, a szczególnie te kwiaty. Dlaczego takich nie ma na ziemi? I jeszcze ta wymiana zdań o cierpliwości. Super. Ja też chcę mieć już ferie. I po co ja marudzę, i tak tych dwóch tygodni nie przyśpieszę. A szkoda.
OdpowiedzUsuńNMBZT!